Gaja nie podołała…
Przeczytajcie. Przemyślcie. Proszę – wesprzyjcie…
Są obrazy, które zapadają w pamięć na bardzo długo. Czasem nawet na lata. Utwory muzyczne, widoki, ludzie – zapisują się w umyśle każdego z nas. Wspaniale, jeżeli to pozytywne doznania. Wtedy nie chcemy ich utracić i zawsze mile wspominamy. Zdarzają się też takie zwierzęta, które jednym spojrzeniem potrafią zdobyć serce.
Gaja – tak o niej myślę. Może wyszeptała mi swoje imię, kiedy głaskałam wymęczone chorobą ciało. Albo chwilę wcześniej, jak sprawdzałam zniszczenia wywołane w kopytach ochwatem. Trącała nosem, obwąchiwała dłonie. Gaja.
Jest bardzo chora. Pomimo starań właściciela i okolicznych weterynarzy, kowali stan klaczy zaczął z dnia na dzień się pogarszać. Właściciel musi opłacić te wszystkie zabiegi, a Gaja wciąż choruje, choć wszyscy myśleli, że jest na dobrej drodze do wyzdrowienia… Pojawiły się odleżyny, ropnie, wrócił ochwat.
Wymaga natychmiastowej specjalistycznej pomocy. Poza tym klacz trzeba wykupić.
Miesiąc przed świętami ciężko o „luźne” środki, nawet drobniaki. Jednak Gaja nie doczeka ani świąt, ani tym bardziej nowego roku, jeśli nie pomożemy jej dziś…
Aktualizacja: 4.12.2017r.:
Dziś w nocy Gaja zasnęła po raz ostatni… Choć była u nas tak krótko – udało jej się połączyć we wspólnej walce wielu ludzi. Dzięki Gai nawiązaliśmy kontakty, które pomogą w ratowaniu kolejnych koni i chociaż nie jest to pocieszenie, jakie ukoi ból po stracie, wiemy, że nie pojawiła się w gospodarstwie fundacji bez powodu. Swoim spokojem, łagodnością i cierpliwym podejściem do wszelkich zabiegów podbiła serca nas wszystkich. Śpij spokojnie, Gaju…
0 komentarzy do “Gaja błaga o ratunek…!”Dodaj swoje →