Nemo

MA NOWY DOM

Przyszedł i położył się w cieniu. Zziajany, kulawy, głodny, spragniony. Nie wiadomo, jak długo by tak leżał, gdyby nie znalazła go Alicja…

Jest młody. Kuleje na tylną lewą nogę. Podobnie jak uratowany rok temu Rufus z pola kukurydzy – ma krótko obcięty ogon. Nie jest to jednak pies podwórkowy. Potrafi zachować czystość w domu, wie, do czego służy fotel, zna podstawowe komendy. Uwielbia dzieci. Nie miał obroży. Ponieważ „przykleja się” do nogi człowieka, raczej można wykluczyć ucieczkę z domu lub niekontrolowaną pogoń za zającem (nie ma odruchu gonienia).

Po kilku rozmowach z sąsiadami dowiedzieliśmy się, że od jakiegoś czasu podchodzi pod domy, szukając jedzenia. Wnioski być może są to przedwczesne, ale piesek wygląda na typową ofiarę „choinkowych prezentów” lub „wakacji”. Wiadomo, że wyrośnięty szczeniak nie jest już tak słodki jak malutka kuleczka o wielkich oczach, a żywa istota w podróży to poważny bagaż, który lepiej wyrzucić na pobliskiej wsi, ale na tyle daleko od domu, żeby przypadkiem nie wrócił…

Jest to kolejny nadprogramowy pies w naszym stadzie. Już kilka razy pisaliśmy, że następnego przyjąć po prostu nie możemy. Musieliśmy w związku z tym zacząć korzystać z pomocy hotelików dla zwierząt, ponieważ nie jesteśmy w stanie odwieźć psa do schroniska. To jest coś, czym nigdy nie będziemy straszyć, bo żadne z nas nie przespałoby kolejnych nocy…

Już dziś czeka nas wizyta u weterynarza, co wiąże się z tym, że wystawiony będzie rachunek. Diagnostyka i leczenie łapy to początek. Szczepienia, odrobaczanie, ochrona przeciw pasożytami zewnętrznymi, kastracja. Poza tym utrzymanie… zwykłe, szare wydatki, których ktoś chciał uniknąć i bez pytania scedował je na naszą organizację.

Pomożecie…?

0 komentarzy do “NemoDodaj swoje →

Dodaj komentarz